wtorek, 11 sierpnia 2020

Jak długo jeszcze...?


Jak długo jeszcze będziemy żyć odizolowani jeden do drugiego, wystraszeni, zamaskowani jak zbójcy, oddaleni od siebie „wirusem“, który osamotnia, zniewala, czyni bezradnymi nas? Ktoś to wie? Niepokój chyłkiem wkrada się w natrętne myśli, niecierpliwość przyczajona w zakamarkach serca domaga się wolności. Zszarzał, posmutniał odarty z blasku swobody, świat. Ucichł warkot samolotów wznoszących się do lotu nad dachami domów. Panika, że już Cię nie zobaczę, nie odwiedzę kraju, mojego ukochanego lasu, Wisły, zapiera dech. Poddać się, czy walczyć, ale jak? Jeszcze możemy chodzić po ulicach, parku, buszu, brzegiem oceanu. „Maskujemy” się w wielkich, handlowych centrach, w laboratoriach, doktorskich gabinetach pokazujemy odkrytą twarz. Odgrywamy żałosną maskaradę, zaangażowani przymusowo w jakiś „kręcony”, manipulowany przez siły tajemne, siejące zgrozę, film? Czy przedsmak biologicznej katastrofy, wojny, napisał scenariusz pandemiczny nam? Wczoraj, w środku nocy widziałam nogi w spodniach przez zasłonę na werandzie, był to jakiś rabuś, wysłannik kosmosu, duch? Nie spałam całą noc. 
Rano zadecydowałam głośno, wyraźnie, jak na deskach sceny, „nie dam się”!! Wyjdę na ulicę uśmiechnięta do przechodnia, przywitam go. W parku będę śpiewać, półgłosem, co czyniłam przed pandemią, przemawiać do ptaków, słuchać szumu eukaliptusowych drzew, dziękować Bogu, że żyję, mrużę oczy w słońcu. Pojadę z córką na wycieczkę, przejdę się boso brzegiem oceanu, mewom zrobię parę zdjęć. Odetchnę głęboko, zachwycę popisem delfinów baraszkujących w szmaragdowych falach, przysiądę na kamieniu z pobliskich gór. Zadzwonię do Antka, napiszę mu po angielsku przyrzeczoną sagę rodzinną, aby poznał Praojców i wiedział, kim jest. Córce podaruję moją obrączkę, która przyniesie szczęście Jej. Z Sandrem przegadam bez zmrużenia oka calutką noc. Do Bordka napiszę długi list, z zapewnieniem, że ją spotkam, wkrótce. Jak nie tu, to Tam? I zanurzę się w Kozienicki las, nocą, we śnie. Co będzie rano? Jeszcze nie wiem. Wierzę, że nie dam się ogłupić, zniewolić, zmanipulować. Postaram się żyć pełną parą, cieszyć każdą chwilą, odrzucę lęk, niepewność precz. Życie jest zbyt cenne, piękne, aby je marnować, odbierać mu sens i smak. Po to, abyśmy przeżyli go jak najlepiej, dany jest nam każdy, ludzki los.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz