czwartek, 18 września 2014

Wywiad z Lucy Lech, Warszawska Firma Wydawnicza

Wywiad z Lucy Lech, autorką powieści "Paniusia",
 "Prowincjuszka?" i "On wróci"


Warszawska Firma Wydawnicza: Skąd pomysł na to, żeby pisać? Czy to jest coś, co było w pani od zawsze i domagało się wyjścia na świat? Co było impulsem do pisania?
Lucy Lech: Nie było pomysłu, planu czy też naglącej potrzeby powierzenia kartkom papieru moich myśli, marzeń, fantazji, życiowych utrapień i radości. Pierwszym bodźcem do pisania były zachwyty nauczycielek języka angielskiego podczas kursów dla emigrantów. Lektorki zachęcały mnie do poważnego kontynuowania zapisków uwagami: „Lucy, you are such an elegant writer”, czy: „Lucy, ty piszesz z takim ciepłem i pasją, że czytelnik może być zafascynowany twoją twórczością”, twoje pisanie jest: „wonderful”, „delightful”, „great” itd, itp. To było bardzo miłe, ale nie zainicjowało jeszcze pisania. Kiedy bliski mi mężczyzna wyjechał na krótko, wówczas z samotności czy też braku zajęcia, napisałam do niego długi list… którego nie wysłałam. Przeczytał go po powrocie, kupił mi komplet zeszytów i pióro. Powiedział: „pisz”. Chyba z tęsknoty za bliskimi, krajem, śniegiem, którejś dusznej, grudniowej nocy, gdy nie mogłam zasnąć, wyobrażałam sobie rodzinę w kraju, siedzącą przy świątecznym stole w Boże Narodzenie, chwyciłam za pisak i tak się to wszystko zaczęło. Na początku od wspomnień. Koloryzowałam niektóre wydarzenia, dodawałam dramaturgii lub fantazjowałam. Pisałam odręcznie, w „kajeciku”.

WFW: Czy rodzina wspiera panią w pisaniu? Czy jest „pierwszy czytelnik”, który daje wskazówki i też recenzuje maszynopisy?
L.L.: Początkowo moja córka, wraz z rodziną w kraju, nie miała o tym pojęcia. Dopiero po upływie wielu lat, po niezdarnym przepisaniu odręcznych zapisków z zeszytów do straszącego mnie nowoczesnością komputera, wysłałam im trzy krótkie fragmenty. A oni prosili o więcej. Chwalili. Nie było czytelników, mentorów, recenzentów. Mężczyzna (o orientacji techniczno-chemicznie-wynalazczo-naukowej), któremu czytałam ciepłe jeszcze rękopisy, wzruszony chłonął każde usłyszane zdanie.

WFW: Czy „Prowincjuszka?” jest autobiografią? Czy wszystko, o czym czytamy, wydarzyło się naprawdę? Jak zareagowali na to najbliżsi?
L.L.: „Prowincjuszka?” zawiera nieco prawdziwych wydarzeń z życia mojej rodziny i innych znanych mi osób. Reszta jest jednak wymyślona lub nieco przeinaczona. Moi najbliżsi jeszcze nie zareagowali, czego oczekuję z pewnym niepokojem, ponieważ żadnej z książek w całości nie czytali, za wyjątkiem wspomnianych fragmentów „Prowincjuszki?”.

WFW: Jak potoczyły się dalsze losy bohaterów pani książek? Pozostaje bowiem niedosyt − co było dalej?
L.L.: Burzliwie, czasem dramatycznie, ciekawie. Szczegóły ujawnię w następnych tomach, jeżeli czytelnicy będą zainteresowani.

WFW: Niemal równolegle ukazują się trzy tytuły: „Prowincjuszka?”, „Paniusia” i „On wróci”. Która z tych powieści jest pani najbliższa? Którą pisało się najłatwiej? Czy są one ze sobą powiązane w jakiś sposób?
L.L.: Zdecydowanie najbliższa jest mi „Paniusia”. Kocham Stanisława za jego nieporadność, szlachetność, złożoność. Najłatwiej pisała się „Prowincjuszka?”. Wszystkie książki są odmienne treścią, zupełnie nie są ze sobą powiązane, jak mogłoby się wydawać, chociaż łączy je przesłanie ogromnej ważności rodziny, określającej naszą tożsamość i niezmienną od wieków potrzebę bliskości z drugim człowiekiem.

WFW: Czy myśli pani o kolejnych książkach? O czym by one były?
L.L.: Kontynuację „Prowincjuszki?” na tutejszym gruncie mam już w przeważającej części napisaną w brudnopisie. „On wróci” i „Paniusia” miały być w zamierzeniach znacznie obszerniejsze, a ich skrócone zakończenia pospiesznie dopisywałam w kraju, zimą. Uważam więc, że trzeba pomóc bohaterkom w „On wróci” w rozwikłaniu ich życiowych perypetii, a też „Paniusi” nie wypada zostawić samej…

WFW: Co jest ważniejsze: realizacja potrzeby pisania czy to, jak książka będzie odebrana przez czytelnika?
 
L.L.: Istniejąca potrzeba pisania jest wewnętrznym odczuciem, naturalnym, prawdziwym, osobistym. Jeżeli spełnionym, to niekalkulowanym, nieprzewidywalnym w sensie odbioru przez czytelnika.

WFW: Czy wydając książkę, ma się tremę? Czego, o ile w ogóle, obawia się autor aż trzech wchodzących na rynek tytułów?
L.L.: Chyba każdy debiut wiąże się z tremą, w moim przypadku zwielokrotnioną, na szczęście przyćmioną nieco odległością. Trudno się nie obawiać potrójnej surowości krytyków, a jeszcze trudniej zdobyć potrójną ilość przychylnych, zainteresowanych czytelników.

WFW: Czy pani książki są przede wszystkim dla kobiet, czy też każdy znajdzie w nich coś dla siebie?
L.L.: Niekoniecznie tylko dla kobiet. Moje książki nie zawierają zagorzałego feminizmu lub przesłodzonej kobiecości. Lubią mężczyzn, o czym świadczą ich bohaterowie. Ale o tym zadecydują czytelnicy.

WFW: Czy warto w ogóle pisać książki?
L.L.: A dlaczego nie? Jeżeli ma się tylko takie pragnienie i lubi się pisać, to nawet trzeba. Tworzenie postaci, kreowanie różnorodnych sytuacji daje poczucie wolności, jak któryś pisarz słusznie powiedział, i wiele przyjemności.

WFW: Ktoś kiedyś powiedział: „Warunkiem wstępnym do odbioru sztuki jest posiadanie mózgu”. Także do odbioru i zrozumienia literatury. Pisze pani językiem, który nie jest prosty i wymaga myślenia. Czy w dobie krótkich przekazów medialnych, skrótowych notkach, przewagi zdjęcia nad słowem jest miejsce na dobrą, wymagającą myślenia literaturę?   
L.L.: Co nam pozostanie kiedy zaniknie myślenie? Staniemy się mechanizmami, które nie są w stanie odczuwać ciepła, dotyku, czułego słowa, bólu, strachu przeżywanego w samotności. Kto z krótkiej notki odczyta nasze uczucie? Jak przekażemy sobie krótko, medialnie nasze gniewy, rozterki, zagubienie? Czy zdjęcie zastąpi nam rozmowę z bliskim człowiekiem? Zgubimy po skróconej drodze zapach i smak życia. Dobra literatura uczy, jest czasami jedynym przyjacielem, cieszy, śmieszy, pomaga przetrwać, więc chyba w każdych czasach znajdzie dla siebie miejsce.

WFW: Dlaczego warto przeczytać pani książki?
L.L.: Ponieważ piszę w nich o różnych uczuciach, których każdy z nas doświadcza, o bliskich, nie zawsze łatwych relacjach między ludźmi, zwykłych lub dramatycznych wydarzeniach, konfliktach, okraszając niektóre sytuacje humorem i wiarą na wzajemne zrozumienie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz