piątek, 3 października 2014

Recenzja Prowincjuszki na www.mowimyjak.pl




Dlaczego warto przeczytać "Prowincjuszkę" Lucy Lech? Nowości wydawnicze


Powojenne lata w Polsce – ciężkie, bo szare i biedne, a na ich tle rozgrywająca się historia życia dziewczyny z małego miasteczka, pełnej kompleksów, ale i odwagi, by żyć inaczej, po swojemu. „Prowincjuszka” to debiut książkowy Lucy Lech, debiut ciekawy, tym bardziej, że w czasie kilku miesięcy ukazały się trzy powieści Polki od wielu lat mieszkającej w Australii.

Bohaterka książki Lucy Lech - tytułowa Prowincjuszka - opowiada historię swojego dzieciństwa i młodości szczerze, bez koloryzowania i wybielania się. Historię swoich fascynacji i związków z mężczyznami, trzech małżeństw – w dwóch wypadkach podjętych pochopnie, pod wpływem impulsu i trudnego życia u boku muzyka, który był wielką miłością jej życia i ojcem jej dziecka. Trudnego, bo mąż zmagał się z alkoholizmem i schizofrenią, które odcisnęły piętno i na głównej bohaterce, i ich małżeństwu i córce. To historia macierzyństwa, pełnego wybojów, ale i dającego ogromną siłę.

Bohaterka szuka swojego miejsca w życiu, zmienia miasta i partnerów, działa pod wpływem impulsów i porywów młodości. Na swojej drodze napotyka ludzi, przeważnie jej życzliwych i oddanych, którzy pomagają jej odnaleźć się w często ciężkich sytuacjach. Bywa, że działa pochopnie, bez przemyślenia i świadomości, jak konkretne wybory będą rzutowały na jej życie. Ale przecież często obierając jakiś kierunek nie wiemy, co czai się za rogiem, nie znamy końca tej drogi ani nie zdajemy sobie sprawy z konsekwencji, które przyjdzie nam ponieść.

Bohaterka zawsze, co uczciwie i często przyznaje, ma oparcie w domu rodzinnym, który daje jej siłę, do niego wraca, a potem, w dorosłym już życiu tęskni rzucana przez los po świecie. Ojciec, matka, czworo rodzeństwa to kotwice trzymające ją na powierzchni.

"Prowincjuszkę" czyta się szybko i lekko, napisana jest bogatą polszczyzną z rozmachem i fantazją, które charakteryzują nie tylko styl pisarki Lucy Lech, ale i osobowość głównej bohaterki. Nie brakuje tu scen dowcipnych, opisanych z lekkością i swadą, które są swego rodzaju "odgromnikiem" po wydarzeniach smutnych, przytłaczających. Autorka sprawnie żongluje nastrojami i nie pozwala czytelnikowi zbyt mocno zanurzyć się w smutkach i problemach, dotykających bohaterkę.

To książka, która przypadnie do gustu nie tylko kobietom lubiącym literaturę kobiecą, ale i powieści obyczajowe czy psychologiczne. Raz jest lekką powieścią, by za chwilę stać się dramatem. Ostrzegam: jeśli zamierzasz ją przeczytać, to zacznij w weekend, bo nie oderwiesz się od niej póki nie dotrzesz do ostatniej kartki i nie zobaczysz napisu koniec!

Jednak zawiedzione będę te panie, które oczekują jasnego zakończenia z amerykańskim happy endem – tu nic nie jest oczywiste, a lektura wydaje się być rozliczeniem z przeszłością, wyjaśnieniem – może też samej sobie? – zachowań czasem dla innych, a może i samej siebie, niezrozumiałych. Jest tu i młodość „durna i chmurna’” i szukanie dróg do ustabilizowania się. Nad wszystkim jednak góruje tęsknota za spełnianiem marzeń i szukanie czegoś więcej.

Z niecierpliwością czekam na kontynuację "Prowincjuszki", która uciekając od byłego już męża, z którym dzieli mieszkanie; awantur, jakie ten wywołuje i niestabilnej psychiki ciężko chorego człowieka, zatruwającego jej każdy dzień - ląduje na australijskim brzegu...

LINK DO RECENZJI TU: KLIK

Prowincjuszka,

Lucy Lech,
Warszawska Firma Wydawnicza

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz