sobota, 10 lipca 2021

NAIWNA


Naiwnie, po staroświecku, wciąż próbuję ułatwić, umilić życie bliźnim drobną pomocą, czynem, gestem słowem, ten trudny dla nas wszystkich, nastroszony restrykcjami, ograniczaniem nam wolności i swobody, piękny naturą świat. Pomóc biednym, bezradnym, starym, pozbawionym bezczelności, „łokci”, po macoszemu przez innych traktowanym, mało wygadanym, nieśmiałym, przepraszającym za istnienie, zepchniętym na margines, w ciasny, ciemny życia kąt. Samotnym, uwięzionym w czterech ścianach, we własne, ponure, pogmatwane myśli bijące się z niemocą, niesprawiedliwością, z całego świata okrucieństwem i złem. Dzieciom opuszczonym, straszonym, prześladowanym w szkołach za tuszę, ubóstwo, Aspergera, brak odwagi w pojedynkę stawić się okrucieństwu rówieśników i przemocy, twarz. 

Pięści mi się zaciskają same, w gardle dławi bezsilność, kipi gniew. 

Niesprawiedliwość, pazerność, głupota, tworzą podział na tych, co wszystko mogą i tych, bezsilnych, którzy nie mogą nic. Jak stworzyć im szanse na podjęcia pracy, udzielić bezpłatnie porady prawnej, napisać do skorumpowanego urzędu list. Obronić dziecko w szkole, gdy nauczyciel zamyka oczy na znęcanie się, szkoła zamiata problem w kąt. Małymi krokami, uparcie, pomagajmy gdzie tylko możemy, podłość i oszustwo tępmy jak perz. Gandhi wędrował od domu do domu, przez całe Indie, namawiał do bojkotu angielskich towarów, uprawiania przydomowych ogródków, w celu uwolnienia się ekonomicznie z okupanckich rąk, uzyskania niepodległości. Uczulmy się na drugiego człowieka, słabszemu pomóżmy się dźwignąć z kolan, koledze w matematyce, dziadkowi zróbmy zakupy, bezpłatnie zreperujmy sąsiadce zamek do drzwi. Pani z piętra, chorej, wyprowadźmy psa. Zadzwońmy do znajomej, która sama jak palec jest. Może Zosię desperacja zmusiła do wyjścia na ulicę, inny z rażącej niesprawiedliwości trafił za kraty, bo popełnił z rozpaczy i bezsilności karkołomny w skutkach, błąd, zamiast potępiać, pomóżmy im. Przywróćmy tę piękną, „niewidzialną rękę” skromnie, bez rozgłosu pomóżmy sąsiadom, obcym ludziom, którzy w potrzebie są. Tłumaczmy dzieciom, od kołyski, o współczuciu, uczmy wrażliwości na bliźniego, z którym przyjdzie nam przez ścianę, miedzę, granicę, żyć. Może to jest bezgłośne wołanie o pomoc w puszczy, gdy zgubiło się drogę, zagraża noc, czai się za krzewem dziki zwierz, pada deszcz, lub śnieg. Wzbudzę pewnie śmiech, politowanie, naiwna idealistka próbująca „zawracać kijem rzekę”, dobrym słowem zbawiać świat. Bo myślę, że siła tkwi nie w pięściach, muskułach, sprycie, cwaniactwie, lecz w naszym umyśle, przyjaznym drugiemu i miłosiernym sercu, otwartemu na takiego samego człowieka, jak my.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz