środa, 23 czerwca 2021

TATA

 



Był prawy, uczciwy do szpiku kości, zawsze wiedział, w którą stronę iść. Przykładem, nauczył mnie tak wiele, mówił, „nie bierz, co nie twoje, wczuj się w rolę przeciwnika, nie rób tego, czego nie chciałabyś, żeby on uczynił ci”. Był krewki, choleryk, pedant, perfekcjonista, umiał zreperować wszystko, nie tykał się tylko prądu, bo poraził go. Pierwszy raz zabrał mnie nocą na ryby, uścielił posłanie nad Łachą, obudził na pierwszy wschód słońca, otulił marynarką, gdy lunął ulewny deszcz. Do kina Znicz z nim poszłam pierwszy raz i do dentysty, chociaż z fotela uciekłam mu. Uczył mnie zbierać grzyby, nazywał Pucka, gdy przyjeżdżałam w odwiedziny, pociły mu się oczy, gdy mnie witał. Niezłomny przywódca „stada”, surowy, wymagający, czułość ukrywał głęboko w sercu, nie umiał jej okazywać, chociaż kochał nas i Mamę jak nikt. Ukrywał przed nami łzy, gdy każdego roku w Zaduszki szukał grobu Matki, którego nigdy nie odnalazł. Dumny, nie umiał prosić, ani kłaniać się w pas. Papierosy zaczął palić mając jedenaście lat. Jego bimber w stanie wojennym smakował jak przysłowiowy miód, kojący niepokój, niepewność, strach. Dla niego zdałam do „zębowej” szkoły, chociaż jej nienawidziłam, bo powtarzał, że „zęby psują się wszystkim, w wojnę, czy pokój, pracę będziesz zawsze mieć”. Rodzina, my, Mama, wnuki, to był Jego cały świat.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz