niedziela, 9 maja 2021

Dylemat

 

Co lepsze, przeciąć wrzód, zaboli aż do szpiku kości, czy czekać, aż sam pęknie i przyniesie ogromną ulgę, albo cierpienie nieopisane będzie się goiło przez wiele lat? Odejść od kogoś, kto nas poniża, depcze, drwi sobie z nas wiedząc, jaką władzę wciąż nad nami ma? Gdy nocą będziemy łykać tabletki, znieczulać się alkoholem, skomleć do księżyca w pijanym widzie, pomstować, wylewać w poduszkę tony łez, bo on w naszym sercu najważniejsze miejsce ma. Wyrwać go z myśli, utracić, powtarzać obłąkańczo, już nigdy, jest niewyobrażalne i w głowie nie mieści się nam. Mózg, chłodny doradca, zaleca, ocknij się, przywołaj godność, (która gdzieś głęboko schowała się), dumę, czas minie, zapomnisz, zaczniesz nowe życie, wyzwolisz się. Łatwo mu mówić, radzić, bo to zimny kalkulator, wtrąca się w obłąkańczą dyskusję rozgorączkowane uczucie, wciąż czujące jego dotyk, błogość w jego otwartych ramionach, słyszy czułe słowa szeptane kiedyś nocą, natchnione miłością, która miała przecież wiecznie trwać. I ten moment, gdy biegł do ciebie, bo cię odnalazł, zapewniał, pisał, że tęskni, przysięgał, że zło już się nie powtórzy, to ostatni raz. 

Jak łatwo jest się dać złapać na ten złudny, zaprawiony wyświechtanym sentymentem, lep. Na te oczy niebieskie, tamten zapach, dołek w lewym policzku, frazesy o obronie słabszych, nieporadnych, uczciwości, odpowiedzialności chociażby za samego siebie, w życiu kompletnie nie sprawdziły się. Twarz wykrzywiona gniewem, obelgi, drwiny z tego, co było dla nas najświętsze, brudne słowa w pijackim widzie, tamta druga, ona, śmiejąca nam się prosto w oczy, to dzisiejszy, jakże bolesny, łamiący nam życie na kawałki, grany dzień i nocą, powtarzający się film. 

Jak wykrzesać w sobie, skąd przywołać tę siłę, która nas zerwie z kolan i wrzaśnie gromkim głosem, dość? Jak zagłuszyć serce obezwładnione „miłością”, która uparcie uczepiła się wspomnień, pozorów i z korzeniami nie daje wyrwać się? Co lepsze, złuda, oszukiwanie siebie, przymykanie oczu, kula z łańcuchem u nogi, rana w sercu niegojąca się od lat? Czy brutalny zabieg „chirurgiczny” na wciąż kochającym sercu, odejście – rana się zagoi z czasem – wolność i wiara w siebie, odzyskanie własnego Ja?






Lucyna wysłał(a) Dzisiaj o 12:44

5 komentarzy:

  1. Większość kobiet ma ten dylemat i tkwi w chorych relacjach. Trzyma ich miłość, finanse, opinia, brak wiary, strach...
    Najlepsze chirurgiczne cięcie ale tak tylko mówi się z boku. Sama tkwiłam w związku z alkoholikiem przez35 lat, nie odeszłam, nie potrafiłam, nie chciałam..
    Trochę żal tych młodych lat
    Teraz jest dobrze ale z tym bagażem nie weszłabym do tej samej rzeki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest bardzo trudna decyzja do podjęcia i każdy, niestety, musi ją podjąć sam, bo "doradcy" patrzą z innej, swojej perspektywy, nie czując tego, co my czujemy i co się dzieje w nas. Cenię Cię za szczerą odpowiedż, dziękuję Ci...

      Usuń
  2. Jak mówi moja przyjaciółka,nie ma egzemplarza porównawczego... Z perspektywy lat łatwiej to ocenić. Myślę,że najlepiej przeciąć wrzód,szczególnie w przypadku drastycznego bólu,czy poniżenia. Teraz kobietom łatwiej podjąć decyzję,są samodzielne,inne czasy mentalnie ... Nikt nie potępi,a może i ma warunki żeby pomóc.
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że z latami możemy żałować, gratulować sobie, lub sumienie może "podgrywać" nas, w zależności jak się ułoży życie "przeciętym" i nam. Szkoda, a może i lepiej, że przewidzieć przyszłości nie może nikt z nas. Dziękuję, Bożenko...

      Usuń
    2. miało być podgryzać, Bożenko..

      Usuń