sobota, 10 lipca 2021

FRAGMENT książki bez tytułu...

 

Jak zza parawanu dotarł do niej świergot ptaków uparcie atakujących między sosnami kukułkę upatrującą gniazda, obcą, panoszącą się na ich leśnym podwórku. Za szybami snuła się zaspana mgła otulająca drzewa, przez którą, niezdarnie próbowało się przedostać jesienne słonko, ogrzać za płotem park. 
Usiadła na łóżku obolała, sama, miejsce obok puste, przewrócone krzesło, na którym miał siedzieć On. Pękała jej z bólu głowa, kac suszył, przepychały się do ujścia łzy, z zaciśniętego rozpaczą gardła nie mógł się wyrwać krzyk. Ocierając oczy kołdrą strąciła łokciem leżący na nocnym stoliku list. Niebo się przejaśniło, promyk słońca rozpruł fastrygę koślawo szczepionych zwałów chmur. Przedarł się przez okno, chciał ją pocieszyć, dać nadzieję, ciepło, którego jej teraz było bardzo brak. Otarła pięścią oczy, w starej koszulce, postrzępionych w nogawkach portkach powlokła się do łazienki. Umyła zęby, opłukała twarz. Telefon przerwał ciszę pełną ponurych myśli, wzdrygnęła się. Zatkała uszy, pobiegła do sypialni, wyrwała go z „korzeniami” z „zachrypniętego” gniazdka, odruchowo podniosła nadepnięty bosą stopą, list. Usiadła na brzegu łóżka, rozedrgana jak napięta struna, szarpnięta, wydająca fałszywy ton. Przerwała róg koperty z okrągłą pieczęcią, uwolniła gęsto zapisaną kartkę, czarne litery tańczyły jej przed oczami, jakby drwiły z niej. „Jestem na lotnisku, ale nie przyjadę, rozmyśliłem się. Jak przeczytasz, będę już w chmurach. Nie dosięgnie mnie twoja rozpacz, łzy, ból, gniew z nienawiścią, sama musisz przez to przejść”, krzyczały słowa wyrwane z tekstu. „Może wtedy zrozumiesz, że oprócz widzimisię, kariery, egoizmu, trzeba mieć odrobinę zrozumienia, szacunku dla drugiego człowieka też. Nie można zostawić córki z ojcem, babci, domu i odjechać, za tę jedną, „grzeszną” noc? „Koło ratunkowe” ma też swoją dumę, ranione przez lata uczucie wciąż się we mnie jeszcze tli, ale wybieram wolność, uciekam, brak mi sił wciąż kochać, jak cień obok Ciebie tkwić”. Rzuciła list na podłogę, podeptała, złapała z łazienki nożyczki i haratała, cięła w zapamiętaniu swoje długie, wypielęgnowane włosy, aż po skórę głowy. Potem czarną sukienkę z szafy, ulubiony kostium, bluzę, co tylko trafiło jej się pod rękę, chciała zniszczyć wokół siebie wszystko, co zawiodło ją.





2 komentarze:

  1. Bardzo soczysty i plastyczny opis, chcę więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, wkrótce będzie w nowej książce, jak będzie wydana, dam znać...

    OdpowiedzUsuń