Jak zza
parawanu dotarł do niej świergot ptaków uparcie atakujących między sosnami
kukułkę upatrującą gniazda, obcą, panoszącą się na ich leśnym podwórku. Za
szybami snuła się zaspana mgła otulająca drzewa, przez którą, niezdarnie
próbowało się przedostać jesienne słonko, ogrzać za płotem park.
Usiadła na
łóżku obolała, sama, miejsce obok puste, przewrócone krzesło, na którym miał
siedzieć On. Pękała jej z bólu głowa, kac suszył, przepychały się do ujścia
łzy, z zaciśniętego rozpaczą gardła nie mógł się wyrwać krzyk. Ocierając oczy
kołdrą strąciła łokciem leżący na nocnym stoliku list. Niebo się przejaśniło,
promyk słońca rozpruł fastrygę koślawo szczepionych zwałów chmur. Przedarł się
przez okno, chciał ją pocieszyć, dać nadzieję, ciepło, którego jej teraz było
bardzo brak. Otarła pięścią oczy, w starej koszulce, postrzępionych w nogawkach
portkach powlokła się do łazienki. Umyła zęby, opłukała twarz. Telefon przerwał
ciszę pełną ponurych myśli, wzdrygnęła się. Zatkała uszy, pobiegła do sypialni,
wyrwała go z „korzeniami” z „zachrypniętego” gniazdka, odruchowo podniosła
nadepnięty bosą stopą, list. Usiadła na brzegu łóżka, rozedrgana jak napięta
struna, szarpnięta, wydająca fałszywy ton. Przerwała róg koperty z okrągłą
pieczęcią, uwolniła gęsto zapisaną kartkę, czarne litery tańczyły jej przed
oczami, jakby drwiły z niej. „Jestem na lotnisku, ale nie przyjadę, rozmyśliłem
się. Jak przeczytasz, będę już w chmurach. Nie dosięgnie mnie twoja rozpacz,
łzy, ból, gniew z nienawiścią, sama musisz przez to przejść”, krzyczały słowa
wyrwane z tekstu. „Może wtedy zrozumiesz, że oprócz widzimisię, kariery,
egoizmu, trzeba mieć odrobinę zrozumienia, szacunku dla drugiego człowieka też.
Nie można zostawić córki z ojcem, babci, domu i odjechać, za tę jedną,
„grzeszną” noc? „Koło ratunkowe” ma też swoją dumę, ranione przez lata uczucie
wciąż się we mnie jeszcze tli, ale wybieram wolność, uciekam, brak mi sił wciąż
kochać, jak cień obok Ciebie tkwić”. Rzuciła list na podłogę, podeptała,
złapała z łazienki nożyczki i haratała, cięła w zapamiętaniu swoje długie,
wypielęgnowane włosy, aż po skórę głowy. Potem czarną sukienkę z szafy,
ulubiony kostium, bluzę, co tylko trafiło jej się pod rękę, chciała zniszczyć
wokół siebie wszystko, co zawiodło ją.
sobota, 10 lipca 2021
FRAGMENT książki bez tytułu...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo soczysty i plastyczny opis, chcę więcej!
OdpowiedzUsuńDziękuję, wkrótce będzie w nowej książce, jak będzie wydana, dam znać...
OdpowiedzUsuń